Wpisy archiwalne w miesiącu
Maj, 2012
Dystans całkowity: | 1015.34 km (w terenie 131.34 km; 12.94%) |
Czas w ruchu: | 47:07 |
Średnia prędkość: | 21.55 km/h |
Maksymalna prędkość: | 46.50 km/h |
Suma podjazdów: | 2579 m |
Maks. tętno maksymalne: | 178 (97 %) |
Maks. tętno średnie: | 160 (87 %) |
Suma kalorii: | 32882 kcal |
Liczba aktywności: | 18 |
Średnio na aktywność: | 56.41 km i 2h 37m |
Więcej statystyk |
Niedziela, 13 maja 2012
Kategoria 01. All, 02. Scrapper, 10. 0-50 km, 42. Maratony MTB, 2012. Scrapper
Mazovia MTB - Legionowo
Trasa: Legionowo i okolice
Po wczorajszym brevecie i ponad 200km w nogach byłem lekko zmęczony. Nie mogłem zrezygnować jednak ze startu, bo po miesiącu rekrutacji udało nam się stworzyć drużynę i wystartować w komplecie (5 osób). Zakładałem przejechanie dystansu Mega w miarę spokojnie (na poprzednich maratonach podobne założenia szybko znikały).
Ruszam z XI sektora wspólnie z Januszem (debiutował w Piasecznie), Arturem i Radkiem (debiutanci). Przed nami z X sektora wystartował Bartek.
Frekwencja w Legionowie dopisała i z XI sektora jechało prawie 300 osób. Wyglądało to tak, że sektor już wystartował a spora grupa zawodników nadal stała na starcie.
Zgodnie z założeniem starałem sie jechać spokojnie. Pomagało w tym małe zmęczenie i tłok na trasie. Po pierwszym bufecie wrzuciłem w siebie żel i batona i zacząłem sie powoli rozkręcać dochodząc osoby, które wczesniej mnie zostawiły w tyle. Na rozjeździe na Mega/Giga ktoś krzyknął, że Mega i reszta jedzie prosto i tak też pojechałem. Domyslałem się, że to oznacza zrobienie tylko dystansu Fit, ale z drugiej strony był to pierwszy start dzień po dniu.
Wyniki
Czas: 1:51:17
Miejsce FM4: 94/100
Miejsce Fit Open: 402/419
Na mecie miałem średnią na poziomie 15.5km/h i był to najlepszy wynik w tym sezonie. Starałem się jechac w ustalonym zakresie pulsu (70% czasu) i pomimo sobotniego zmęczenia był to najlepszy start.
Cała drużyna ukończyła maraton. Radek awansował do sektora V a Bartek do IX.
Po wczorajszym brevecie i ponad 200km w nogach byłem lekko zmęczony. Nie mogłem zrezygnować jednak ze startu, bo po miesiącu rekrutacji udało nam się stworzyć drużynę i wystartować w komplecie (5 osób). Zakładałem przejechanie dystansu Mega w miarę spokojnie (na poprzednich maratonach podobne założenia szybko znikały).
Ruszam z XI sektora wspólnie z Januszem (debiutował w Piasecznie), Arturem i Radkiem (debiutanci). Przed nami z X sektora wystartował Bartek.
Frekwencja w Legionowie dopisała i z XI sektora jechało prawie 300 osób. Wyglądało to tak, że sektor już wystartował a spora grupa zawodników nadal stała na starcie.
Zgodnie z założeniem starałem sie jechać spokojnie. Pomagało w tym małe zmęczenie i tłok na trasie. Po pierwszym bufecie wrzuciłem w siebie żel i batona i zacząłem sie powoli rozkręcać dochodząc osoby, które wczesniej mnie zostawiły w tyle. Na rozjeździe na Mega/Giga ktoś krzyknął, że Mega i reszta jedzie prosto i tak też pojechałem. Domyslałem się, że to oznacza zrobienie tylko dystansu Fit, ale z drugiej strony był to pierwszy start dzień po dniu.
Wyniki
Czas: 1:51:17
Miejsce FM4: 94/100
Miejsce Fit Open: 402/419
Na mecie miałem średnią na poziomie 15.5km/h i był to najlepszy wynik w tym sezonie. Starałem się jechac w ustalonym zakresie pulsu (70% czasu) i pomimo sobotniego zmęczenia był to najlepszy start.
Cała drużyna ukończyła maraton. Radek awansował do sektora V a Bartek do IX.
- DST 32.46km
- Teren 31.00km
- Czas 02:06
- VAVG 15.46km/h
- VMAX 32.30km/h
- Temperatura 12.0°C
- HRmax 162 ( 88%)
- HRavg 142 ( 77%)
- Kalorie 1470kcal
- Sprzęt Scrapper
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 12 maja 2012
Kategoria 01. All, 03. Tricross, 13. 200-300 km, 2012. Tricross, 41. Brevety
Brevet 200 km - Warszawa
Trasa :
Pierwszy brevet organizowany poza Białymstokiem. Tym razem trasa wyznaczona przez Cezarego Urzyczyna zaczyna się w Warszawie i wiedzie przez okolice Góry Kalwarii oraz Warki z małą pętlą przez Ryczywół i Magnuszew.
Prognozy pogody zapowiadały lekkie opady, co mogło mieć wpływ na frekwencję. Na starcie było tylko 9 osób a w trasę ruszyło 8. Tuż przed godziną 8:00 zaczął padać mały deszcz i zapowiadał się mokry brevet. Cóż, tak bywa.
Ruszamy całą grupą i zanim wyjechaliśmy z Warszawy byliśmy już totalnie przemoczeni. Zaraz za Warszawą czołówka zaczęła powoli odjeżdżać. Na około 10km jeden z zawodników (Maciej) "łapie" gumę i Grzegorz zostaje z pomocą. Po minięciu miejscowości Gassy dojeżdżam do Krzysztofa, z którym spotkałem się przed miesiącem w Białymstoku. Jedziemy razem aż do Słomczyna, gdzie na podstawie wskazań GPS, który pokazywał jazdę obok wyznaczonej trasy, zawracamy. Na szczęście spotykamy Grzegorza i Macieja. Krótka rozmowa i wracamy na prawidłową trasę. Przed Słomczynem mija pierwsza godzina jazdy, niestety ze względu na warunki byłem w stanie tylko sprawdzić prędkość średnią - 24.2 km/h, całkiem nieźle jak na takie warunki.
Za Słomczynem nasza stawka trochę się rozciąga, zostaję troche w tyle, chociaż po zjeździe z głównej trasy udaje mi się dogonić pozostałą trójkę. Po minięciu Góry Kalwarii odbijamy w kierunku Czerska. Grzes po drodze odjechał maciej i dalej jedziemy we trójkę, mając siebie w zasięgu wzroku. Indywidualne siku-stopy powodują, że Krzysztof zostaje w tyle a ja staram się utrzymać tempo jazdy Grzegorza. Przestało padać, ale nadal jest mokro, więc z każdym kilometrem rośnie waga wody i błota na nas. W drodze do Warki mija druga godzina jazdy, prędkość średnia podskoczyła do 25.1 km/h.
Drugi punkt kontrolny zlokalizowany był na stacji Orlen na wjeździe do Warki. Po podstęplowaniu kart, gdy już byliśmy gotowi do wyjazdu na punkcie pojawił się Krzysztof. Postanawiamy chwile poczekać i dalej jechac razem. Przejazd przez Warkę utrudniały małe roboty drogowe. Udało nam się też zgubić a następnie z pomocą kilku osób znaleźć wyjazd na Kozienice. Po wyjeździe z Warki jedziemy razem, starając się dawać lekkie zmiany. Mija też trzecia godzina jazdy, prędkość średnia spada do 24.9 km/h.
Kilka kilometrów za Warką na zmiane wyszedł Grzegorz. Prowadził dość długo i w tym czasie nasz mini peleton ponownie się rozciągnął. Ja widziałem Grzegorza około 200m przede mną, straciłem też z pola widzenia Krzysztofa, który był za mną.
Ponownie spotykamy się na kolejnym punkce kontrolno/żywieniowym, na którym czekał na nas posiłek przygotowany przez Lucynę. Kilka kanapek, ciepła zupka, herbata - tego nam było trzeba. Na punkcie postanawiam sie przebrać. Zmieniam wilgotne koszulki, przemoczonych butów i ochraniaczy nawet nie dotykam.
Wyjeżdżamy z punktu i kierujemy sie na Ryczywół, cały czas jadąc w grupie. Jednocześnie mija czwarta godzina jazdy - średnia prędkość wzrasta do 25.3 km/h.
Przed Ryczywołem zaczyna padać deszcz a po minięciu Magnuszewa zaczynamy dodatkowo wiać. Dopada mnie mały kryzys, powoli zostaję w tyle. Chyba dwa razy udało mi się dojechać do Grzegorza i Krzysztofa, ale tylko dlatego, że robili dodatkowe siku-stopy. Potem nadal zostaję w tyle widząc ich w dalszej odległości. Mija kolejna, piąta godzina jazdy, prędkość średnia (moja) spada do 25.1 km/h.
Po zamknięciu pętli pod Warką mam do Grzegorza i Krzysztofa około 1 km straty. Nistety gubię się w Warce i po dwóch małych rundkach po mieście docieram do punktu kontrolnego z około 10min opóźnieniem. Po wyjeździe z punktu nie zanotowałem przebytego dystansu i po krótkim czasie miałem problem z ocena dystansu z cue sheet. Już miałem dzwonić do Cezarego, ale udało mi się dojechać do rozjazdu z widocznymi strzałkami. Zanim tam dojechałem, w jednej z miejscowości wiatr porwał mój cue sheet. Nie chciało mi się po niego wracać, bo postanowiłem korzystać ze strzałek. Po drodze mija szósta godzina jazdy, prędkość średnia spadła do 24.1 km/h.
Jedzie mi się całkiem dobrze, chociaż coraz wolniej. Powoli zaczynam odczuwać zmęczenie i ogólne przemoczenie. Kilka kilometrów przed Górą Kalwarią mija siódma godzina jazdy, prędkość średnia spada do 23.7 km/h.
W drodze do Słomczyna wychodzi słońce, niestety jednocześnie wiatr wieje totalnie w twarz. Po zjeździe z głównej trasy wiatr daje się coraz bardziej we znaki. Mija też ósma godzina jazdy, prędkość średnia spada do 23.5 km/h.
Dojeżdżam do miejscowości Gassy, jest kilka minut po 17 a do mety zostało około 16km. Zastanawiam się, czy uda mi się dojechać przed 18:00 i zmieścić w 10 godzinach. Mija dziewiąta godzina jazdy, prędkość średnia spada do 23.3 km/h.
Dojeżdżam do skrzyżowania chyba w Powsinie, do mety pozostało 3.8km i około 15min. Nie wiem, czy sie uda, bo czeka mnie jeszcze podjazd na skarpę. Przed dojazdem do podjazdu widzę w oddali sylwetkę Krzysztofa, jestem trochę ździwiony i jednocześnie dodatkowo zmotywowany. Dojeżdżam do niego na samym początku podjazdu i po wjeździe rzucam hasło do podkręcenia, tak aby zdążyć do 18:00.
Dojeżdżamy na metę o 17:59. Udało się zmieścić w 10h.
Podsumowanie
To była trzecia 200-ka w ciągu ostatniego miesiąca, jednoczesnie najtrudniejsza ze względu na warunki. Biorąc pod uwagę brevety, to był też trzeci brevet na dystansie 200km. Pierwszy z nich w październiku 2011 ukończyłem w 11:19h, drugi przed miesiącem w 10:39, ten w 9:59. Za każdym razem krócej o 40 min i w lepszej kondycji. W przyszłym miesiącu czeka mnie 300, potem 400 i 600. To będą już wyzwania.
Pierwszy brevet organizowany poza Białymstokiem. Tym razem trasa wyznaczona przez Cezarego Urzyczyna zaczyna się w Warszawie i wiedzie przez okolice Góry Kalwarii oraz Warki z małą pętlą przez Ryczywół i Magnuszew.
Prognozy pogody zapowiadały lekkie opady, co mogło mieć wpływ na frekwencję. Na starcie było tylko 9 osób a w trasę ruszyło 8. Tuż przed godziną 8:00 zaczął padać mały deszcz i zapowiadał się mokry brevet. Cóż, tak bywa.
Ruszamy całą grupą i zanim wyjechaliśmy z Warszawy byliśmy już totalnie przemoczeni. Zaraz za Warszawą czołówka zaczęła powoli odjeżdżać. Na około 10km jeden z zawodników (Maciej) "łapie" gumę i Grzegorz zostaje z pomocą. Po minięciu miejscowości Gassy dojeżdżam do Krzysztofa, z którym spotkałem się przed miesiącem w Białymstoku. Jedziemy razem aż do Słomczyna, gdzie na podstawie wskazań GPS, który pokazywał jazdę obok wyznaczonej trasy, zawracamy. Na szczęście spotykamy Grzegorza i Macieja. Krótka rozmowa i wracamy na prawidłową trasę. Przed Słomczynem mija pierwsza godzina jazdy, niestety ze względu na warunki byłem w stanie tylko sprawdzić prędkość średnią - 24.2 km/h, całkiem nieźle jak na takie warunki.
Za Słomczynem nasza stawka trochę się rozciąga, zostaję troche w tyle, chociaż po zjeździe z głównej trasy udaje mi się dogonić pozostałą trójkę. Po minięciu Góry Kalwarii odbijamy w kierunku Czerska. Grzes po drodze odjechał maciej i dalej jedziemy we trójkę, mając siebie w zasięgu wzroku. Indywidualne siku-stopy powodują, że Krzysztof zostaje w tyle a ja staram się utrzymać tempo jazdy Grzegorza. Przestało padać, ale nadal jest mokro, więc z każdym kilometrem rośnie waga wody i błota na nas. W drodze do Warki mija druga godzina jazdy, prędkość średnia podskoczyła do 25.1 km/h.
Drugi punkt kontrolny zlokalizowany był na stacji Orlen na wjeździe do Warki. Po podstęplowaniu kart, gdy już byliśmy gotowi do wyjazdu na punkcie pojawił się Krzysztof. Postanawiamy chwile poczekać i dalej jechac razem. Przejazd przez Warkę utrudniały małe roboty drogowe. Udało nam się też zgubić a następnie z pomocą kilku osób znaleźć wyjazd na Kozienice. Po wyjeździe z Warki jedziemy razem, starając się dawać lekkie zmiany. Mija też trzecia godzina jazdy, prędkość średnia spada do 24.9 km/h.
Kilka kilometrów za Warką na zmiane wyszedł Grzegorz. Prowadził dość długo i w tym czasie nasz mini peleton ponownie się rozciągnął. Ja widziałem Grzegorza około 200m przede mną, straciłem też z pola widzenia Krzysztofa, który był za mną.
Ponownie spotykamy się na kolejnym punkce kontrolno/żywieniowym, na którym czekał na nas posiłek przygotowany przez Lucynę. Kilka kanapek, ciepła zupka, herbata - tego nam było trzeba. Na punkcie postanawiam sie przebrać. Zmieniam wilgotne koszulki, przemoczonych butów i ochraniaczy nawet nie dotykam.
Wyjeżdżamy z punktu i kierujemy sie na Ryczywół, cały czas jadąc w grupie. Jednocześnie mija czwarta godzina jazdy - średnia prędkość wzrasta do 25.3 km/h.
Przed Ryczywołem zaczyna padać deszcz a po minięciu Magnuszewa zaczynamy dodatkowo wiać. Dopada mnie mały kryzys, powoli zostaję w tyle. Chyba dwa razy udało mi się dojechać do Grzegorza i Krzysztofa, ale tylko dlatego, że robili dodatkowe siku-stopy. Potem nadal zostaję w tyle widząc ich w dalszej odległości. Mija kolejna, piąta godzina jazdy, prędkość średnia (moja) spada do 25.1 km/h.
Po zamknięciu pętli pod Warką mam do Grzegorza i Krzysztofa około 1 km straty. Nistety gubię się w Warce i po dwóch małych rundkach po mieście docieram do punktu kontrolnego z około 10min opóźnieniem. Po wyjeździe z punktu nie zanotowałem przebytego dystansu i po krótkim czasie miałem problem z ocena dystansu z cue sheet. Już miałem dzwonić do Cezarego, ale udało mi się dojechać do rozjazdu z widocznymi strzałkami. Zanim tam dojechałem, w jednej z miejscowości wiatr porwał mój cue sheet. Nie chciało mi się po niego wracać, bo postanowiłem korzystać ze strzałek. Po drodze mija szósta godzina jazdy, prędkość średnia spadła do 24.1 km/h.
Jedzie mi się całkiem dobrze, chociaż coraz wolniej. Powoli zaczynam odczuwać zmęczenie i ogólne przemoczenie. Kilka kilometrów przed Górą Kalwarią mija siódma godzina jazdy, prędkość średnia spada do 23.7 km/h.
W drodze do Słomczyna wychodzi słońce, niestety jednocześnie wiatr wieje totalnie w twarz. Po zjeździe z głównej trasy wiatr daje się coraz bardziej we znaki. Mija też ósma godzina jazdy, prędkość średnia spada do 23.5 km/h.
Dojeżdżam do miejscowości Gassy, jest kilka minut po 17 a do mety zostało około 16km. Zastanawiam się, czy uda mi się dojechać przed 18:00 i zmieścić w 10 godzinach. Mija dziewiąta godzina jazdy, prędkość średnia spada do 23.3 km/h.
Dojeżdżam do skrzyżowania chyba w Powsinie, do mety pozostało 3.8km i około 15min. Nie wiem, czy sie uda, bo czeka mnie jeszcze podjazd na skarpę. Przed dojazdem do podjazdu widzę w oddali sylwetkę Krzysztofa, jestem trochę ździwiony i jednocześnie dodatkowo zmotywowany. Dojeżdżam do niego na samym początku podjazdu i po wjeździe rzucam hasło do podkręcenia, tak aby zdążyć do 18:00.
Dojeżdżamy na metę o 17:59. Udało się zmieścić w 10h.
Podsumowanie
To była trzecia 200-ka w ciągu ostatniego miesiąca, jednoczesnie najtrudniejsza ze względu na warunki. Biorąc pod uwagę brevety, to był też trzeci brevet na dystansie 200km. Pierwszy z nich w październiku 2011 ukończyłem w 11:19h, drugi przed miesiącem w 10:39, ten w 9:59. Za każdym razem krócej o 40 min i w lepszej kondycji. W przyszłym miesiącu czeka mnie 300, potem 400 i 600. To będą już wyzwania.
- DST 215.46km
- Czas 09:15
- VAVG 23.29km/h
- VMAX 46.50km/h
- Temperatura 12.0°C
- HRmax 178 ( 97%)
- HRavg 147 ( 80%)
- Kalorie 7850kcal
- Podjazdy 439m
- Sprzęt Specialized Tricross Pro
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 10 maja 2012
Kategoria 01. All, 03. Tricross, 11. 50-100 km, 2012. Tricross
Przejażdżka
Trasa: Warszawa (Skorosze) - Ursynów - Okrzeszyn - Obórki - Ciszyca - Opacz - Łęg - Gassy - Łęg - Opacz - Ciszyca - Obórki - Okrzeszyn - Ursynów - Skorosze
Przejażdżka na Ursynów a następnie mały rekonesans początkowych kilometrów sobotniego brevetu. Dojechałem do miejscowości Gassy przejeżdżając około 35km po trasie brevetu.
Przejażdżka na Ursynów a następnie mały rekonesans początkowych kilometrów sobotniego brevetu. Dojechałem do miejscowości Gassy przejeżdżając około 35km po trasie brevetu.
- DST 69.03km
- Czas 03:13
- VAVG 21.46km/h
- VMAX 40.00km/h
- Temperatura 15.0°C
- HRmax 162 ( 88%)
- HRavg 126 ( 68%)
- Kalorie 2197kcal
- Podjazdy 102m
- Sprzęt Specialized Tricross Pro
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 8 maja 2012
Kategoria 01. All, 02. Scrapper, 10. 0-50 km, 2012. Scrapper
Przejażdżka
Trasa: Po mieście
- DST 22.84km
- Czas 01:02
- VAVG 22.10km/h
- VMAX 38.40km/h
- Temperatura 17.0°C
- HRmax 155 ( 84%)
- HRavg 125 ( 68%)
- Kalorie 651kcal
- Sprzęt Scrapper
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 5 maja 2012
Kategoria 01. All, 03. Tricross, 11. 50-100 km, 2012. Tricross
Przejażdżka
Trasa: Białystok (Starosielce) - Knyszyn - Tykocin - Złotoria - Białystok (Starosielce)
Po wczorajszej burzy i deszczu nie było śladu i około 10:00 postanowiłem trochę pokręcić. Ze względu na ograniczenia czasowe chciałem przejechać około 60 km.
Postanawiam jechać w kierunku Knyszyna, być może aż do Moniek. Trasę do Knyszyna pokonywałem w Sylwestra, tym razem jedzie mi się znacznie szybciej.
Pierwsza godzina jazdy to średnia na poziomie 23.7 km/h. Po kilku dodatkowych minutach docieram do Knyszyna i postanawiam jechać do Tykocina. Przy wyjeździe napełniam bidon (od Białegostoku jechałem z pustym).
Od Krypna zaczyna się super nowy i gładki asfalt, niestety wiatr totalnie w twarz. Staram się jechać spokojnie i jednocześnie szybko, niestety jest to trochę trudne. Dobry asfalt kończy się przed samym Tykocinem i ostatni kilometr jadę po szutrze, który czeka na położenie warstwy asfaltu. W Tykocinie kieruję się na Białystok, przy wyjeździe z miasta mija druga godzina jazdy. Prędkość średnia na poziomie 21.6 km/h.
Jadę drogą lokalną, której daleko do gładkośći. Za Złotorią wjeżdżam na drogę Białystok-Warszawa, która w tym miejscu jest w trakcie przebudowy na drogę ekspresową. Nowiutki asfalt, ale jednocześnie duży ruch samochowowy. Przed wjazdem do Białegostoku mija kolejna godzina jazdy. Prędkość średnia utrzymana na poziomie 21.6 km/h.
Tak jak dwa dni wcześniej, dzisiejsza przejażdżka również z blatu. Powoli daje o sobie znać plan treningowy (to już 14 tydzień).
Po wczorajszej burzy i deszczu nie było śladu i około 10:00 postanowiłem trochę pokręcić. Ze względu na ograniczenia czasowe chciałem przejechać około 60 km.
Postanawiam jechać w kierunku Knyszyna, być może aż do Moniek. Trasę do Knyszyna pokonywałem w Sylwestra, tym razem jedzie mi się znacznie szybciej.
Pierwsza godzina jazdy to średnia na poziomie 23.7 km/h. Po kilku dodatkowych minutach docieram do Knyszyna i postanawiam jechać do Tykocina. Przy wyjeździe napełniam bidon (od Białegostoku jechałem z pustym).
Od Krypna zaczyna się super nowy i gładki asfalt, niestety wiatr totalnie w twarz. Staram się jechać spokojnie i jednocześnie szybko, niestety jest to trochę trudne. Dobry asfalt kończy się przed samym Tykocinem i ostatni kilometr jadę po szutrze, który czeka na położenie warstwy asfaltu. W Tykocinie kieruję się na Białystok, przy wyjeździe z miasta mija druga godzina jazdy. Prędkość średnia na poziomie 21.6 km/h.
Jadę drogą lokalną, której daleko do gładkośći. Za Złotorią wjeżdżam na drogę Białystok-Warszawa, która w tym miejscu jest w trakcie przebudowy na drogę ekspresową. Nowiutki asfalt, ale jednocześnie duży ruch samochowowy. Przed wjazdem do Białegostoku mija kolejna godzina jazdy. Prędkość średnia utrzymana na poziomie 21.6 km/h.
Tak jak dwa dni wcześniej, dzisiejsza przejażdżka również z blatu. Powoli daje o sobie znać plan treningowy (to już 14 tydzień).
- DST 70.47km
- Czas 03:16
- VAVG 21.57km/h
- VMAX 40.50km/h
- Temperatura 25.0°C
- HRmax 146 ( 79%)
- HRavg 122 ( 66%)
- Kalorie 1969kcal
- Podjazdy 293m
- Sprzęt Specialized Tricross Pro
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 4 maja 2012
Kategoria 01. All, 03. Tricross, 10. 0-50 km, 2012. Tricross
Przejażdżka
Trasa: Po białostockich ścieżkach rowerowych
Lekki rozjazd po wczorajszych 200km.
Lekki rozjazd po wczorajszych 200km.
- DST 25.03km
- Czas 01:22
- VAVG 18.31km/h
- VMAX 40.50km/h
- Temperatura 28.0°C
- HRmax 144 ( 78%)
- HRavg 106 ( 57%)
- Kalorie 584kcal
- Podjazdy 114m
- Sprzęt Specialized Tricross Pro
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 3 maja 2012
Kategoria 01. All, 03. Tricross, 13. 200-300 km, 2012. Tricross
Wycieczka
Trasa: Białystok - Wysokie Mazowieckie - Dąbrowa Wielka - Sobolewo - Klukowo - Dąbrówka Kościelna - Nowe Piekuty - Topczewo - Strabla - Doktorce - Suraż - Turośń Dolna - Księżyno - Białystok
Trasa a tym bardziej dystans dość spontaniczny, związany z odwiedzinami mamy u bardzo dalekiej rodziny. Postanowiłem tak zaplanować trasę, aby spotkać się z mamą na obiedzie w Sobolewie.
Wyjeżdżam z domu o 06:50 kierując się na Wysokie Mazowieckie. Ubrany jestem na krótko, stąd na początku jest dość chłodno. Po pierwszej godzinie jazdy średnia prędkość to 23.7 km/h, całkiem dobrze jak na jazdę w II strefie pulsu.
Kilka kilometrów przed Wysokim Mazowieckiem mija druga godzina jazdy a średnia prędkość wzrasta do 25.1 km/h. Okupione jest to krótkimi skokami do III strefy, ale generalnie jadę spokojnie.
W Wysokim Mazowiecku szukam stacji, bo na wycieczkę wybrałem się tylko z jednym bidonem. W tym celu odbijam na drogę krajową do Brańska i na najbliższej stacji tankuję Icetea. Zawracam i kieruję się do wyjazdu z miasta, jednocześnie zauważam brak sygnału na pulsometrze. Po skręcie na Dobrowę Wielką zatrzymuję się i kombinuję z pulsometrem. Musiałem zapisać dotychczasowe dane wycieczki i zresetować pulsometr.
O 09:35 dojeżdżam do Dąbrowy Wielkiej, gdzie spotykam mamę i sporą część rodziny. Robię kilkunastominutową przerwę na regulację przerzutki i ruszam w dalszą trasę.
W okolicach Dąbrowy-Moczydły mija trzecia godzina jazdy. Pomimo wiatru udaje mi się utrzymać średnią na poziomie 25.1 km/h. Pokilkunastu minutach dojeżdżam do Sobolewa, gdzie zatrzymuję się na obiad u rodziny.
Około 12:30 postanawiam jechać dalej, żegnając się z rodziną żartuję, że dokręcę do 200km. Wracam do głównej drogi i kieruję się na Klukowo, skąd kieruję się na Wyszonki Kościelne. Z Wyszonek jadę przez kilka miejscowości, które w nazwie mają Wojny-... Po drodze mija czwarta godzina jazdy, a prędkość średnia spada do 24.7 km/h.
Dojeżdżam do droki krajowej nr 66 i po jej przecięciu dojeżdżam do Dąbrówki Kościelnej, skąd kieruje się na Nowe Piekuty i dalej na Topczewo. Przed Topczewem mija piąta godzina jazdy a prędkość średnia spada do 24.4 km/h. W Topczewie robię krótką przerwę na zakupy w sklepie i decyzję o dalszej trasie. Do wyboru mam jazdę do Łap (w lewo) lub Brańska (w prawo). Mając w pamięci 200km wybieram jazdę prosto na Wyszki. Zaczynam żałować decyzji, bo kolejne kilka kilometrów prowadzi po asfalcie, który przypomina mini-bruk. Z Wyszek kieruję się na Strablę.
Mijam Strablę i w okolicach Doktorc mija szósta godzina jazdy. Prędkość średnia utrzymuje się na poziomie 24.4 km/h.
Z Doktorc kieruję się w kierunku Suraża, gdzie robię mały postój na uzupełnienie płynów. Z Suraż kieruję się na Turośn Dolną i dalej w kierunku Białegostoku. W okolicach Turośni mija siódma godzina jazdy a prędkość średnia spada do 24. 1 km/h.
Kilka kilometrów za Turośnią dojeżdżam do trasy, którą jechałem rano. Rośnie ruch na drodze a także moje zmęczenie. Wjeżdżając do Białegostoku mam na liczniku niecałe 190km i tylko około 5 km do domu. Postanawiam więc zrobić małą rundkę po mieście tak aby dokręcić do 200km. W tym celu jadę do starej dzielnicy, skąd kieruję się do centrum i dalej w kierunku domu. Jednocześnie mija ósma godzina jazdy a prędkość średnia utrzymuje się na poziomie 24.1 km/h.
W tym momencie mam dwa cele, dokręcić do 200 km i utzrymać średnią powyżej 24 km/h. Dojeżdżając do domu brakuje mi jeszcze niecałe 3km, dlatego robię małą rundkę po Starosielcach.
Około 18:30 po 8:18 spędzonych na rowerze dojeżdżam do domu. Szczęśliwy z pokonanego dystansu i najlepszej średniej na tak długim dystansie.
Podsumowanie
W ciągu ostatnich 3 tygodni udało mi się przejechać 200-kilometrowy brevet, ukończyć dystans mega (150 km) na maratonie w Trzebnicy i dołożyc kolejne 200km. Biorąc pod uwagę, że Trzebnica była zaledwie 5 dni temu, dzisiejsze osiągnięcie jest jeszcze większe. Do tego udało mi się osiągnąć najwyższą średnią na tak długim dystansie. Jestem szczególnie zadowolony z faktu, że cały dzisiejszy dystans pokonałem korzystając tylko z blatu i całego zakresu kasety.
Trasa a tym bardziej dystans dość spontaniczny, związany z odwiedzinami mamy u bardzo dalekiej rodziny. Postanowiłem tak zaplanować trasę, aby spotkać się z mamą na obiedzie w Sobolewie.
Wyjeżdżam z domu o 06:50 kierując się na Wysokie Mazowieckie. Ubrany jestem na krótko, stąd na początku jest dość chłodno. Po pierwszej godzinie jazdy średnia prędkość to 23.7 km/h, całkiem dobrze jak na jazdę w II strefie pulsu.
Kilka kilometrów przed Wysokim Mazowieckiem mija druga godzina jazdy a średnia prędkość wzrasta do 25.1 km/h. Okupione jest to krótkimi skokami do III strefy, ale generalnie jadę spokojnie.
W Wysokim Mazowiecku szukam stacji, bo na wycieczkę wybrałem się tylko z jednym bidonem. W tym celu odbijam na drogę krajową do Brańska i na najbliższej stacji tankuję Icetea. Zawracam i kieruję się do wyjazdu z miasta, jednocześnie zauważam brak sygnału na pulsometrze. Po skręcie na Dobrowę Wielką zatrzymuję się i kombinuję z pulsometrem. Musiałem zapisać dotychczasowe dane wycieczki i zresetować pulsometr.
O 09:35 dojeżdżam do Dąbrowy Wielkiej, gdzie spotykam mamę i sporą część rodziny. Robię kilkunastominutową przerwę na regulację przerzutki i ruszam w dalszą trasę.
W okolicach Dąbrowy-Moczydły mija trzecia godzina jazdy. Pomimo wiatru udaje mi się utrzymać średnią na poziomie 25.1 km/h. Pokilkunastu minutach dojeżdżam do Sobolewa, gdzie zatrzymuję się na obiad u rodziny.
Około 12:30 postanawiam jechać dalej, żegnając się z rodziną żartuję, że dokręcę do 200km. Wracam do głównej drogi i kieruję się na Klukowo, skąd kieruję się na Wyszonki Kościelne. Z Wyszonek jadę przez kilka miejscowości, które w nazwie mają Wojny-... Po drodze mija czwarta godzina jazdy, a prędkość średnia spada do 24.7 km/h.
Dojeżdżam do droki krajowej nr 66 i po jej przecięciu dojeżdżam do Dąbrówki Kościelnej, skąd kieruje się na Nowe Piekuty i dalej na Topczewo. Przed Topczewem mija piąta godzina jazdy a prędkość średnia spada do 24.4 km/h. W Topczewie robię krótką przerwę na zakupy w sklepie i decyzję o dalszej trasie. Do wyboru mam jazdę do Łap (w lewo) lub Brańska (w prawo). Mając w pamięci 200km wybieram jazdę prosto na Wyszki. Zaczynam żałować decyzji, bo kolejne kilka kilometrów prowadzi po asfalcie, który przypomina mini-bruk. Z Wyszek kieruję się na Strablę.
Mijam Strablę i w okolicach Doktorc mija szósta godzina jazdy. Prędkość średnia utrzymuje się na poziomie 24.4 km/h.
Z Doktorc kieruję się w kierunku Suraża, gdzie robię mały postój na uzupełnienie płynów. Z Suraż kieruję się na Turośn Dolną i dalej w kierunku Białegostoku. W okolicach Turośni mija siódma godzina jazdy a prędkość średnia spada do 24. 1 km/h.
Kilka kilometrów za Turośnią dojeżdżam do trasy, którą jechałem rano. Rośnie ruch na drodze a także moje zmęczenie. Wjeżdżając do Białegostoku mam na liczniku niecałe 190km i tylko około 5 km do domu. Postanawiam więc zrobić małą rundkę po mieście tak aby dokręcić do 200km. W tym celu jadę do starej dzielnicy, skąd kieruję się do centrum i dalej w kierunku domu. Jednocześnie mija ósma godzina jazdy a prędkość średnia utrzymuje się na poziomie 24.1 km/h.
W tym momencie mam dwa cele, dokręcić do 200 km i utzrymać średnią powyżej 24 km/h. Dojeżdżając do domu brakuje mi jeszcze niecałe 3km, dlatego robię małą rundkę po Starosielcach.
Około 18:30 po 8:18 spędzonych na rowerze dojeżdżam do domu. Szczęśliwy z pokonanego dystansu i najlepszej średniej na tak długim dystansie.
Podsumowanie
W ciągu ostatnich 3 tygodni udało mi się przejechać 200-kilometrowy brevet, ukończyć dystans mega (150 km) na maratonie w Trzebnicy i dołożyc kolejne 200km. Biorąc pod uwagę, że Trzebnica była zaledwie 5 dni temu, dzisiejsze osiągnięcie jest jeszcze większe. Do tego udało mi się osiągnąć najwyższą średnią na tak długim dystansie. Jestem szczególnie zadowolony z faktu, że cały dzisiejszy dystans pokonałem korzystając tylko z blatu i całego zakresu kasety.
- DST 200.06km
- Czas 08:18
- VAVG 24.10km/h
- VMAX 42.00km/h
- Temperatura 28.0°C
- HRmax 158 ( 86%)
- HRavg 135 ( 73%)
- Kalorie 6056kcal
- Podjazdy 689m
- Sprzęt Specialized Tricross Pro
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 1 maja 2012
Kategoria 01. All, 03. Tricross, 10. 0-50 km, 2012. Tricross
Przejażdżka
Trasa: Warszawa (Skorosze) - 2 x (Pruszków - Piastów) - Pruszków - Reguły - Skorosze
- DST 31.06km
- Czas 01:18
- VAVG 23.89km/h
- VMAX 36.50km/h
- Temperatura 23.0°C
- HRmax 149 ( 81%)
- HRavg 125 ( 68%)
- Kalorie 834kcal
- Podjazdy 40m
- Sprzęt Specialized Tricross Pro
- Aktywność Jazda na rowerze