Informacje

  • Wszystkie kilometry: 46068.44 km
  • Km w terenie: 3272.64 km (7.10%)
  • Czas na rowerze: 100d 12h 56m
  • Prędkość średnia: 19.09 km/h
  • Suma w górę: 140276 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy magicjade.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

13. 200-300 km

Dystans całkowity:3036.31 km (w terenie 13.80 km; 0.45%)
Czas w ruchu:140:09
Średnia prędkość:21.66 km/h
Maksymalna prędkość:64.30 km/h
Suma podjazdów:14519 m
Maks. tętno maksymalne:178 (97 %)
Maks. tętno średnie:147 (80 %)
Suma kalorii:70378 kcal
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:233.56 km i 10h 46m
Więcej statystyk
Sobota, 29 października 2011 Kategoria 01. All, 03. Tricross, 13. 200-300 km, 41. Brevety

Brevet - 200 km

Trasa: Białystok (Starosielce) - Jaroszówka (START) - Krynki - Jurowlany - Drahle - Bohoniki - Malawicze Górne - Kuźnica - Nowy Dwór - Kuźnica - Malawicze Górne - Bohoniki - Drahle - Jurowlany - Krynki - Jaroszówka (META)

Wstęp
Start w październikowym brevecie miał być z jednej strony ostatnim oficjalnym startem w sezonie, z drugiej pocieszeniem po nieudanym starcie na 400km. 2-krotnie krótszy dystans oraz przejechany we wrześniu dystans 268 km pozwalały mieć nadzieję na ukończenie. Jedyną niewiadomą była pogoda i jej wpływ na jazdę.

Dojazd na START
Po noclegu u mamy wyjeżdżam o 07:00 rano. Temperatura w okolicach 2 stopni. Mam na sobie krótkie spodenki rowerowe, kalesony termiczne, długie ocieplane spodnie rowerowe, ciepłe skarpety, neoprenowe ochraniacze na buty, koszulkę termiczną z długimi rękawami, koszulkę rowerową, gruby polar, kurtkę przeciwdeszczową, kominiarkę, czapkę polarową, rekawiczki polarowe i stare rekawiczki rowerowe. Dodatkowo w Dynapaku mam koszulkę termiczną, koszulkę rowerową, podpinkę od kurtki a w Camelbaku lekką kurtkę przeciwdeszczową. Dodatkowe ubranie zabieram głównie z powodu znikomej oddychalnosci kurtek, przez co spodziewam się problemów z odprowadzaniem potu.

Dojazd na start to około 10km, przejechane w spokojnym tempie. Na miejscu okazuje się, ze po pół godzinie spokojnej jazdy polar jest już mokry. Postanawiam zmodyfikować ubiór, zamiast nieprzepuszczalnej kurtki zakładam dodatkowo podpinkę i kamizelkę odblaskową, mając nadzieję na to, że nie zamarznę.

Na starcie oprócz mnie są jeszcze 3 osoby na "góralach", które planują jazdę rekreacyjną na części dystansu i metę w Supraślu, gdzie planowane jest zakończenie sezonu przy ognisku. Ja twardo postanawiam jechać cały dystans.

Start (PK 1) - Krynki (PK 2)
W trasę ruszam jako drugi i bardzo szybko dojeżdżam do jednego z zawodników. Początek trasy to ścieżka rowerowa do Supraśla, jedziemy razem, krótko rozmawiając o różnych imprezach rowerowych. Jest dość zimno, temperatura spada do 0 stopni a na trawie widać poranny szron. Przed Supraślem kończy się ścieżka rowerowa i wjeżdżamy na ulicę. Jadę z przodu, tempo dość spokojne, cały czas kątem oka widzę współtowarzysza.
Po wyjeździe z Supraśla zaczynają sie małe górki i kiepski asfalt. Jadę bardzo spokojnie, dlatego ze ździwieniem stwierdzam brak mojego współtowarzysza (okazało się, że złapał gumę i spędził sporo czasu na wymianie).
Na punkcie kontrolnym melduję się o 09:54, jem banana, snikersa i dodatkowo docieplam się Gazetą Wyborczą włożoną pod koszulkę.

Przejechany dystans od startu: 43.44km
Czas jazdy od startu: 01:54

Krynki (PK 2) - Kuźnica (PK 3)
Kolejny etap brevetu to jazda przez małe pograniczne miejscowości oraz część Szlaku Tatarskiego. Trasa spokojna, ale obfitująca w liczne podjazdy chociaż jedziemy po Podlasiu. Wzniesienia o nachyleniu 3-7% może nie są wielkimi górami, ale trochę dają w kość.
Dojeżdżając do punktu kontrolnego (12:15) spotykam Grzegorza Rogoża oraz Lucynę Nowak z Fundacji Randonneurs Polska. Krótko rozmawiamy o brevecie i dostaję informację o tym, że jako jedyny jadę cała trasę. Działa to bardzo motywującą.
Zjadam banana, kawałek kiełbasy, wypijam pół litra izotonika, uzupełniam płyny w Camelbaku i ruszam do Nowego Dworu, gdzie jest połowa dystansu.

Przejechany dystans od startu: 90.24km
Czas jazdy od startu: 03:56


Kuźnica (PK 3) - Nowy Dwór (PK 4)
Mocno zmotywowany wyjeżdżam w kierunku Nowego Dworu. Teren jest mniej pofałdowany, co pozwala na mały odpoczynek. Zaraz za Kuźnicą mijam Grzegorza, który wybrał się na krótki trening biegowy.
O 13:16 zjawiam się na punkcie kontrolnym i po podstęplowaniu karty zaczynam drugą połowę dystansu.

Przejechany dystans od startu: 107.13km
Czas jazdy od startu: 04:38

Nowy Dwór (PK 4) - Kuźnica (PK 5)
Dość sprawnie pokonuję dystans do Kuźnicy, gdzie melduję sie o 14:10. Na punkcie spotykam ponownie Lucynę i Grzegorza, z którymi krótko rozmawiam. Wypijam butelkę izotonika i wyruszam do Krynek.

Przejechany dystans od startu: 124.03km
Czas jazdy od startu: 05:25


Kuźnica (PK 5) - Krynki (PK 6)
Na tym etapie mam lekki kryzys, który jest efektem zmęczenia i chłodu. Wzniesienia, które wcześniej pokonywałem bez większych problemów, teraz zaliczam na najlżejszym przełożeniu. Powoli zdaję sobie sprawę, że nie uda mi sie pokonać dystansu poniżej 10h.
Do Krynek dojeżdżam o 16:46, zjadam snikersa, wypijam colę i zamiast gazety wkładam pod koszulkę kurtkę przeciwdeszczową.

Przejechany dystans od startu: 170.51km
Czas jazdy od startu: 07:41


Krynki (PK 6) - Jaroszówka (META)
Nie wiem, czy to efekt wypitej coli, czy też nagły przypływ adrenaliny, ale dostaję małego "kopa" i przez kilkanaście kilometrów jadę z prędkością 25-30 km/h. W połowie drogi do Supraśla zapada zmrok i zaczyna się kawałek kiepskiego asfaltu. Zwalniam, bo na dziurach moja tylna lampka czasami gaśnie. Co kilka kilometrów zatrzymuję sie, aby sprawdzić, czy działa, w końcu instaluje na kasku dodatkową lampkę. Prędkość spada, ale cały czas jade do przodu.
Trochę zmęczony dojeżdzam do Supraśla, gdzie trwa już ognisko, ale twardo jadę do mety. Ścieżka rowerowa wydaję się bardziej stroma niż góry, cały czas jadę na najlżejszych przełożeniach.
O 19:18 dojeżdżam do mety, gdzie czeka na mnie Lucyna, która składa mi pierwsze gratulacje. Jestem jedynym zawodnikiem, który przejechał cały dystans i dojechał do mety.

Przejechany dystans od startu: 213.5km
Czas jazdy od startu: 09:53

Ognisko
Razem z Lucyną wracamy do Supraśla, gdzie dołączamy do pozostałych uczestników i organizatorów. Jestem witany jak bohater, sam czuję się tylko najbardziej wytrwałym w stawce.

Podsumowanie
Udało mi się ukończyć pierwszy brevet. Pomimo dość niskiej temperatury, przejechałem go w całkiem dobrej kondycji (w porównaniu z wcześniejszymi dystansami ponad 200km). Jestem zadowolony z rzeczy, które ze sobą zabrałem, wszystko przydało sie na trasie. Muszę tylko zainwestować w bardziej odpowiednie ubranie, nieprzepuszczalna kurtka przeciwdeszczowa, chociaż chroni przed wiatrem, uniemożliwia odprowadzanie potu, co przy tak długim dystansie zmniejsza w znacznym stopniu komfort jazdy.
  • DST 223.50km
  • Czas 10:25
  • VAVG 21.46km/h
  • VMAX 46.00km/h
  • Podjazdy 1399m
  • Sprzęt Specialized Tricross Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 17 września 2011 Kategoria 01. All, 03. Tricross, 13. 200-300 km

Wycieczka

Trasa: Białystok - Michałowo - Narewka - Białowieża - Bielsk Podlaski - Brańsk - Wysokie Mazowieckie - Białystok

Pierwotnie planowałem start w maratonie szosowym w Iławie, ale zamiast tego przyjechałem do Białegostoku z myślą o przejechaniu sporej ilości kilometrów w czasie całego weekendu. Jako trening przed październikowym brevetem, chciałem pokonać przynajmniej 200km, ewentualnie jeśli czas i siły pozwolą, pobić majowy dystans, czyli 225km.

Wyjażdżam z domu o 06:50, chłodno, około 8 stopni (za miastem spada do 5). Początkowa część trasy pokrywa się z majową trasą brevetu. Jadę spokojnie, tak aby się nie przeforsować. Pierwsza godzina jazdy ze średnią 23.4km/h.
Po skręcie z trasy Białystok-Bobrowniki w kierunku Michałowa spotykam małe roboty drogowe z ruchem kirowanym na długości około 2km. Po dwóch godzinach jazdy średnia prędkość wrosła do 23.6km/h. Jednocześnie troche się ociepliło, więc zdejmuję kurte przeciwdeszczową.
Do Narewki dojeżdżam po 3 godzinach jazdy. Chyba troche się rozgrzałem, bo w tym momencie średnia prędkość wynosiła 24.4km/h.
Z Narewki planowałem jazdę w kierunku Hajnówki, skąd rozważałem wypad do Białowieży. Plany zostały zmienione, bo w Narewce zobaczyłem drogowskaz do Białowieży, który pozwalał zaliczyć to miejsce bez konieczności jazdy tą samą drogą z Hajnówki. Po 2 km droga asfaltowa zmieniła się w bardzo dobrej jakości ubitą szutrówkę prowadzącą przez Puszczę Białowieską. Był to mały test mojej przełajówki, który pomimo opon Marathon Racer został zdany. Do Białowieży dojeżdzam po 4h jazdy ze średnią 24.2km/h. Pod sklepem robię sobie przerwę na drugie śniadanie. Było południe, przejechane 100km, całkiem dobre samopoczucie.
Po wyjeździe z Białowieży kieruję się na Hajnówkię, za którą mija 5h jazdy. Prędkość średnia utrzymana na poziomie 24.2km/h.
Za Hajnówką jadę trasą do Bielska Podlaskiego, gdzie na stacji Statoil robię dłuższy postój na uzupełnienie Camelbaka i małą przekąskę. Jenoczesnie mija 6h jazdy a prędkość średnia wrasta minimalnie do 24.3km/h.
Z Bielska Podlaskiego kieruję się trasą na Brańsk. Powoli odczuwam lekkie zmęczenie, które przejawia się trudnością w utrzymaniu ciągłej kadencji. Kręcę kilkadziesiąt metrów, potem odpoczywam. Powoli zaczyna mnie boleć tyłek. Za Brańskiem mija 7h jazdy, prędkość średnia spada do 24.1km/h.
Z Brańska kieruję się na Wysokie Mazowieckie. Pomimo zmęczenia udaje mi się przez kolejną godzinę utrzymać średnią prędkość na poziomie 24.1km/h. W miejscowości Gierałty Nowe mija 200km jazdy. Jest 16:32, 9 godzin i 42 minuty od wyjazdu z domu. To dystans październikowego brevetu, więc teoretycznie mam szansę go ukończyć.
Za Wysokim Mazowieckiem mija 9 godzina jazdy. Prędkość średnia spada do 24km/h. Do Białegostoku pozostało już tylko około 50km, ale powoli robi się chłodno.
W okolicach Roszki-Wodźki mija kolejna, 10h jazdy. Pomimo zmęczenia udaje mi się utrzymać prędkość średnią na poziomie 23.9km/h. Robi się już chłodno, więc ubieram kurtkę przeciwdeszczową. Powoli zbliża sie wieczór i z pewnością końcówkę trasy będę musiał jechać po ciemku.
Przed Księżynem mija kolejna godzina jazdy. Prędkość średnia spada do 23.7km/h. Jestem już zmęczony, ale pociesza mnie fakt, że zostało już tylko kilka kilometrów do domu.
Ostatnie kilometry to przejazd przez miasto po ścieżce rowerowej. Dojeżdzając do domu mam na liczniku 268km i totalny brak chęci na dokręcenie do 270.
O 19:58, po przejechaniu 268.48km dojeżdżam do domu.

Podsumowanie
Po przyjeździe byłem zmęczony i zmarznięty, jednocześnie szczęśliwy. Udało mi się pobić dotychczaoswy rekord dystansu (225km), a do domu przyjechałem w dużo lepszej formie niż poprzednio. Muszę jednak przyznać, że przy obecnej formie taki dystans to troche za dużo. 200km to dystans, który mogę przejechać bez większego cierpienia. Zobaczymy, jak będzie za miesiąc, w czasie brevetu 200km.

40h od powrotu do domu...
Wyczeczka zakończyła się lekkim przeziębieniem i ostrym bólem gardła. W tej chwili czuję, że przeziebienie powoli przechodzi. Jestem zaskoczony ogólną kondycją. Czuję małe zmęczenie oraz lekkie bóle mięśni przy chodzeniu, ale jednocześnie myslę o tym, aby wieczorem wybrać sie na małą przejażdżkę.
  • DST 268.48km
  • Teren 13.80km
  • Czas 11:24
  • VAVG 23.55km/h
  • VMAX 43.50km/h
  • Podjazdy 856m
  • Sprzęt Specialized Tricross Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 14 maja 2011 Kategoria 01. All, 03. Tricross, 13. 200-300 km, 41. Brevety

Brevet 400km

Trasa: Białystok (Jaroszówka) - Waliły Stacja - Supraśl - Krynki - Kuźnica - Dąbrowa Białostocka - Przewięź

Wstęp
Starty w brevetach planowałem zacząć od dystansu 200 i 300km, ale wyjazd służbowy to uniemożliwił, dlatego też inauguracja miała mieć miejsce na 400km. Dystans od początku wydawał się kosmiczny, do tej pory najdłuższy przejechany dystans dzienny to tylko troche ponad 170km. Ostatecznie dystans przerósł moje możliwości, ale po koleji.

Przygotowania
Brevet postanowiłem przejechać na nowym rowerze, który odebrałem z serwisu pięć dni przed startem i przejechałem na nim tylko niecałe 50km. Do tego w rowerze miałem zainstalowane pedały SPD, na których też wcześniej nie jeździłem. Zdrowy rozsądek nakazywał jazdę na starym rowerze, ale biorąc pod uwagę dystans oraz wagę starego roweru, postanowaiłem zaryzykować.
Mając w pamięci maraton Żądło Szerszenia, w czasie którego jadąc pół dystansu tylko na 2 bidonach isostara, postanowiłem jechać lepiej przygotowany. Na bazie informacji znalezionych w internecie, przygotowałem się do dostarczania do organizmu około 300kcal/h. Połowa tej ilości była w postaci batonika energetycznego, druga w postaci 1l isostara. Biorąc pod uwagę raczej rekreacyjne temo jazdy, nastawiałem się na ponad 20h jazdy, dlatego też zabrałem ze sobą zapas tabletek isostara pozwalających na przygotowanie 21l płynu oraz 21 batoników. Takie ilości płynów oznaczałyby dość częste przerwy na przygotowanie napojów, dlatego też dzień przed wyjazdem postanowiłem zainwestować w 2l camelbacka.
Brevet rozpoczynał się o 06:00 i przy założeniach dotyczących mojego tempa oznaczał kilka godzin jazdy nocnej. Biorąc to pod uwagę postanowiłem ubrać się na starcie w długie, lekko ocieplane spodnie kolarskie, podkoszulkę termiczną z długim rękawem, koszulkę rowerową z długim rękawem, polar i lekką wiatrówkę rowerową. Na buty SPD założyłem dodatkowe ochraniacze z lycry. Do Dynapacka zapakowałem krótkie spodenki rowerowe, dwie podkoszulki termiczne z krótkim rękawem i lekką kurtkę z kapturem na wypadek deszczu, lekką kominiarkę na wypadek chłodnej nocy, nową lampkę Sigma Pava oraz mapy sztabowe okolicy brevetu.
Dodatkowo zabrałem zapasowy łańcuch, skuwacz, łyżki do opon oraz łatki.
Po przyjeździe do Białegostoku okazało się, że zapomniałem zabrać kasku, krótki telefon i pojechałem do kolegi z liceum po zapasowy. Mentalnie przygotowany poszedłem spać około 01:00. Długo nie pospałem, około 01:30 obudził mnie huk, okazało się, że w dopompowanym przed snem do 6 bar tylnym kole wystrzeliła dentka. Kilka dni przed wyjazdem postanowiłem zamiast dętek Schwalbe Standard zainstalować Schwalbe ExtraLight. Troche ździwiony wymieniłem na model standardowy. To samo zrobiłem z przednim kołem, w którym znalazłem dętkę Michelin. Po odbiorze roweru z serwisu zastanawiał mnie inny kolor zaworu, ale nie wchodziłem w szczegóły. Prawdopodobnie przy składaniu roweru i dopompowaniu kół strzeliła druga z dętek?
Pobudka o 05:30, ostatnie sprawdzenie i wyjazd rowerem na miejsce startu. Dojazd miał być lekką rozgrzewką. Dystans ponad 11km przejechałem lekko w pół godziny.

0. Start
Na starcie było chyba 10-11 zawodników. Nie pamiętam dokładnie bo myślami byłem już na trasie. Pamiętam jedego z uczestników na rowerze składanym z małymi kołami oraz kilka osób w koszulkach maratonu Bałtyk - Bieszczady Tour.

1. Punk kontrolny Nr 1 - Stacja Waliły
Wystartowałem jako ostatni i na najbliższym skrzyżowaniu udało mi się dogonić grupę. Przez 2-3 kilometry starałem się nie zostawać w tyle, ale zanim wyjechaliśmy z miasta postanowiłem jechać swoim normalnym tempem 22-23km/h. Miałem jeszcze w pamięci start w Trzebnicy, gdzie średnia przez miasto wyniosła ponad 28km/h i było to zbyt mocne tempo. Tym razem postanowiłem utrzymać tempo spokojne, dlatego postanowiłem korzystać z mniejszej zębatki (36T).
Trasę do Walił znałem z ubiegłorocznej wycieczki szlakiem tatarskim. Jazda przebiegała bez problemów, utrzymywałem zaplanowane tempo, czasami dokręcałem na zjazdach. Na jednym z nich udało mi się osiągnąć prędkość 52km/h.
Cały czas wyglądałem uczestników wracających z punktu kontrolnego. Pierwszych z nich zobaczyłem około 5km od punktu (w moim przypadku). 10km straty na dystansie niecałych 40km pokazywało wyraźnie różnice między mną a resztą.
Na punkcie kontrolnym zameldowałem się o 07:33 w całkiem dobrej kondycji. Podbiłem kartę i postanowiłem zdjąć z siebie polar. Zjadłem batonika i udałem się w drogę powrotną.

Dystans przejechany: 37.7km
Godzina przyjazdu: 7.33
Czas przejazdu: 01:30:34
Prędkość średnia: 24.9km/h
Prędkość max.: 52.0km/h

2. Punkt kontrolny Nr 2 - Krynki
Pierwsze 24km prowadziły drogą, którą jechałem do pierwszego punktu. Od nawrotu w Waliłach dawał się we znaki wiatr wiejący w twarz. Wiatr był na tyle silny, że na lekkich (2-4%) podjazdach musiałem korzystać z bardzo n iskich przełożeń a na zjazdach miałem problemy z osiągnięciem bez dokręcania 30km/h.
Po 24km skręciłem w leśną drogę prowadzącą do Supraśla. Pomimo jazdy przez las, cały czas odczuwałem wiatr. Za Supraślem droga wiodła przez małe górki z mniejszym lub większym wiatrem aż do samych Krynek.
W Krynkach podbiłem w sklepie kartę kontrolną i postanowiłem zrobić krótką przerwę na śniadanie. Zamiast batoników zjadłem pysznego rogala i pół pałeczki kiełbasy myśliwskiej. Wypiłem też puszke coli. Przy pomocy bidonów przygotowałem isostara do camelbacka.
Podregulowałem lekko siodełko, przesuwając je do tyłu o około 5mm i po 30min od przyjazdu wyruszyłem w trasę.

Dystans przejechany: 105.0km
Godzina przyjazdu: 10.47
Czas przejazdu:
Prędkość średnia:

Punkt kontrolny Nr 3 - Kuźnica
Dalsza trasa prowadziła przez okoliczne miejscowości pokrywając się częściowo ze Szlakiem Tatarskim, którym jechałem w ubiegłym roku. Małe ale długie wzniesienia z wiatrem wiejącym w twarz dawały się we znaki. Dodatkowo zaczynało mnie lekko boleć lewe kolano, nie wspominając o bólu tyłka.
Dojeżdżając do punktu kontrolnego o mały włos nie zaliczyłem gleby. Przed znakiem STOP zapomniałem o tym, że jadę w SPD. W ostatniej chwili udało mi się wypiąć. Rower, a dokładniej pedał zaliczył asfalt. Punkt kontrolny (sklep) był już zamknięty. Po uzgodnieniu z Lucyną Nowak z Fundacji Randonneurs Polska podbiłem kartę w sklepie po drugiej stronie ulicy i wyruszyłem w drogę.

Dystans przejechany: 148.98km
Godzina przyjazdu: 14:10
Czas przejazdu: 06:58:25
Prędkość średnia: 21.5km/h

Punkt kontrolny Nr 4 - Dąbrowa Białostocka
Trasa w dalszym ciągu prowadziła przez okoliczne miejscowości. Trasa jak poprzednio, lekkie ale długie podjazdy, wiatr wiejący w twarz. Z jednej strony powoli mnie to denerwowało, z drugiej powtarzałem sobie naiwnie, że w drodze powrotnej będzie częściej z górki i być może wiatr będzie wiał w plecy. Ból w kolanie i tyłku był coraz większy, powoli też zaczynałem zdawać sobie sprawę z ogromu dystansu.
Na punkcie kontrolnym (stacja paliw LOTOS) zabawiłem dłużej. Zjadłem loda i przygotowałem kolejna porcję isostara. Zbierając się do wyjazdu pojawiło się dwóch uczestników, którzy już wracali. Niezły obciach i zdołowanie, ja miałem na liczniku 180km, oni 280km! 10km różnicy na pierwszym punkcie urosło do 100km. Chwilę porozmawawialiśmy o końcówce dojazdu do Augustowa, gdzie ktoś podobno pomylił drogę. Zanim wyjechałem, spotkałem jeszcze jednego uczestnika. Krótka rozmowa o kolejnym odcinku i obaj wyruszyliśmy w drogę.
Nastrój nie był najlepszy kolejny odcinek, chociaż krótki był podobny do poprzednich, małe ale długie podjazdy i wiatr.

Dystans przejechany: 180.17km
Godzina przyjazdu: 16:15
Czas przejazdu: 08:36:08
Prędkość średnia: 20.9km/h

Punkt kontrolny Nr 5 - Przewięź
Zaraz po wyjeździe z punktu spotkałem kolejną trójkę uczestników. Za Lipskiem, w drodze do Augustowa spotkałem kolejną 2. Byłem troche ździwiony bo trasa na tym etapie była tylko w jedną stronę. Potem dowiedziałem się, że ta dwójka pomyliła drogę po wyjeździe z 6 punktu kontrolnego i dołożyła do brevetu dodatkowe 40km.
Cały czas jechałem w podobnej scenerii, małych podjazdów i wiatru. Coraz bardziej bolało mnie kolano i tyłek a prędkość z trudem przekraczała 20km/h. Po 9 godzinach i 35 minutach jazdy na liczniku pojawiło się 200km. Była to moja pierwsza 200-ka w życiu, więc czas jej osiągnięcia jest aktualnym rekordem tego dystansu.
Pomimo tego miłego akcentu przeżywałem totalny kryzys psychiczny. Strategia, którą stosowałem od wyjazdu, czyli skupianie się na dystansie do najbliższego punktu kontrolnego zapominając o całym dystansie przestawała działać. Nie myślałem już o najbliższym punkcie, do którego zostało około 10km. Zamiast tego myślałem o pukcie następnym i jak pokonam kolejne 35km. To był punkt żywieniowy, na którym czekały na uczestników słynne pierogi. Powoli zaczynałem też myśleć o coraz dłuższej jeździe nocnej i jednocześnie wątpić w możliwość dojechania do mety w przewidzianym czasie. Coraz częściej myślałem o zakończeniu brevetu. Nie ma nic gorszego w takich momentach, jak samotna jazda i brak jakiejkolwiek motywacji. Zamiast skupić się na jeździe zacząłem rozmyślać nad tym, jak dostanę się z Augustowa do Białegostoku. Wreszcie dojechałem do punktu kontrolnego. W sklepie podbiłem kartę, kupiłem 2 pączki, cole i postanowiłem zadzwonić do Lucyny Nowak z informacją o decyzji.
Okazało się, że na moim punkcie był jeden ze współorganizatorów brevetu, który po moim przejeździe (jechałem jako ostatni w stawce) miał wracać do Białegostoku i mógł mnie zabrać ze sobą. To było najlepsze, co mogło mnie w tym momencie spotkać, po około godzinie byłem już w domu.

Dystans przejechany: 224.99km
Godzina przyjazdu: 19:15
Czas przejazdu: 10:54:31
Prędkość średnia: 20.6km/h

Podsumowanie:
Cóż - nie udało mi się ukończyć 400km dystansu i trudno dopatrywać się w tym przyczyn innych niż moja kondycja. Być może gdyby nie wiatr, który wiał przez prawie 200km, nie straciłbym tyle sił. Być może lżejsza jazda nie doprowadziłaby do bólu kolana i mógłbym przejechać kolejne 100km a potem wlec się aż do mety. Być może...

Wyjazd miał też sporo pozytywnych aspektów:
- Udało mi się przejechać najdłuższy dystans w historii.
- Udało mi się lepiej przygotować do przejazdu w zakresie żywienia i picia oraz systematycznie pić z camelbaka. Generalnie byłem bardzo zadowolony z camelbacka i prawie wogóle nie korzystałem z bidonów.
- Udało mi się dostroić siodełko oraz przyzwyczaić troche do jazdy z barankiem.

Kilka rzeczy muszę jeszcze dopracować, min.:
- Rzeczy, które ze sobą zabieram. W tym wypadku miał to być długi dystans z jazdą nocną, stąd dodatkowe ciuchy. Z drugiej strony po co targałem aż dwie dodatkowe koszulki?
- Zaplanowałem i zabrałem jedzenie i picie na cały dystans, chociaż potem kupowałem jedzenie na dwóch punktach kontrolnych. 21 batonów i 42 tabletek isostara zabierały sporo miejsca. Dodatkowo cały prowiant miałem w DynaPacku i plecaku camelbaka, stąd całość nie była dostępna w czasie jazdy. Na przyszłość muszę popracować nad tym, jak mieć prowiant pod ręką.
- Trasę brevetu miałem na przerobionym dokumencie (cue sheet), gdzie zastosowałem różne kolory do skrętu w prawo, lewo, jazdy prosto. Wszystko byłoby fajne, gdyby nie to, że jedynym miejscem w którym mogłem trzymać zwinięty i zafoliowany wydruk, był jeden z rękawów a czytanie było możliwe tylko na stojąco. Muszę popracować nad jakimś patentem instalacji trasy na kierownicy.

Podziękowania
Chciałbym podziękować Pani Lucynie Nowak za informacje udzielone przed brevetem, miłe powitanie na starcie, wsparcie po rezygnacji z brevetu oraz zorganizowanie transportu do domu.
Panu (nie pamiętam imienia), który zawiózł mnie pod sam blok dziękuję podwójnie. Rozmowa o brewetach i maratonach w drodze do Białegostoku była bardzo ciekawa i nawet się nie obejrzałem, gdy bylismy na miejscu.
  • DST 224.99km
  • Czas 10:55
  • VAVG 20.61km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Podjazdy 1180m
  • Sprzęt Specialized Tricross Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl